Tym razem pojechaliśmy pociągiem z rowerami do Goczałkowic. Razem z nami była też dwójka całkiem młodych kolarzy. Jechaliśmy w dziesiątkę, więc rowery zajmowały całkiem dużo miejsca.Wysiedliśmy w Goczałkowicach Zdroju ….za wyjątkiem jednego plecaczka z dokumentami, telefonem, pieniędzmi i jedzeniem na wycieczkę, który pojechał samotnie dalej, do Katowic.Mimo pięknej pogody trochę trudności sprawiał nam przejazd groblą między stawami z powodu kałuż i błota po ostatnich deszczach.Dopiero droga po tamie Jeziora Goczałkowickiego pozwalała na pełną swobodę poruszania się.Leśny postój na końcu tamy.Miejsce na drobną biesiadę znaleźliśmy dopiero w Goczałkowicach jadąc w kierunku Pszczyny.Stamtąd już niedaleko do przystanku kolejowego na którym wsiedliśmy w drogę powrotną, witając się z wielkim aplauzem z plecaczkiem dostarczonym przez obsługę pociągu.